piątek, 31 grudnia 2010

chwila

Ostatni czas uczy mnie cieszyć się chwilą. Dawać sobie tą chwilę, przystawać w codziennym pędzie i być tylko "tu i teraz". Odkąd uziemiło mnie zapalenie tchawicy, krtani, oskrzeli i gardła, czyli od 2 dni, tkwię w domu i... nareszcie mam czas na czytanie. Co zaskakujące, pozbyłam się nawet wyrzutów sumienia z powodu tego "nicnierobienia". Odkryłam, że właśnie tego potrzebowałam - kilku dni tylko dla siebie, bez podróży wszędzie i nigdzie, fotografowania na zamówienie, pisania prac, uczenia się na kolokwia, sprzątania, roztrząsania...  Jestem. Dobra muzyka, świeca, obowiązkowa herbata z miodem i książka. Czuję, że odnajduję samą siebie, zagubioną gdzieś po drodze... A w międzyczasie odnalazłam też serwis Lubimy czytać i pozwalam sobie na rozkoszne tracenie w nim czasu z coraz większą chęcią :)

sobota, 11 grudnia 2010

drobnostki

Szczegóły, drobne przyzwyczajenia, nawyki, płynące w naszej krwi tuż obok erytrocytów i płytek krwi. To one tak naprawdę nas definiują. Nie wielkie słowa, deklaracje czy wspaniałe dzieła, one są stanem wyjątkowym. Codzienność ma inne imię.

Co jest zatem moim imieniem? Co sprawia, że czuję się "u siebie" gdziekolwiek jestem?

To cisza, której "dalekie wybrzeża zaczynają się tuż za progiem",  przy której trzeba "stanąć i patrzeć coraz głębiej i głębiej".

To wolność, przestrzeń, zieleń pachnąca polnymi kwiatami, świeżą ziemią i deszczem. To muzyka uderzających o liście i trawę kropel, śpiew ptaków i szelest skrzydeł motyla. 

To herbata. W każdej postaci i ilości, o wielu smakach, w kubkach rozmaitej wielkości i kształtu, sypana, paczkowana, a ostatnio kwitnąca. Biała, zielona, czarna i czerwona, czasem nawet owocowa labo ziołowa. Wszędzie. Nawet podczas zajęć (tu pozdrowienia dla tych wspaniałych istot, które ostatnio rzekły, że kiedyś to im się kojarzyłam z herbatą, ale teraz to już herbata kojarzy się ze mną...).

To dobra muzyka i niosąca treść książka.

To szalony bieg, wyprawa w góry, wycieczka rowerowa czy bardo długi spacer.

To fotografia.

To drobnostki, które definiują mnie, czasem irytujące, zabierające czas, budzące wyrzuty sumienia, bo tyle pożytecznego można było...  Nie. To jestem ja. Taka będę i muszę być, aby sobą pozostać.

A Ty? Co sprawia, że jesteś naprawdę sobą? Jak drobny to szczegół i jak często go gubisz?

czwartek, 9 grudnia 2010

zachwyt!

Zastanawiałam się dzisiaj jakie słowo mogłoby mnie definiować. Przyszło jedno, zupełnie automatycznie. ZACHWYT. Tak, zdolność zdumiewania się, zachwycania rzeczywistością stanowi człowieka. Wciąż uczę się postrzegania świata na nowo, bez utartych schematów, przyzwyczajeń, kategorii, rubryk... Uczę się schodzenia z głęboko wydeptanych ścieżek codzienności, wyskakiwania z torów, w które wbija szara codzienność i zachwycania się tym, co wokół.

Niedawno podczas zajęć w szkole pokazałam uczniom kraskę. Na pytanie "co to jest?" uzyskałam, całkiem słuszną, odpowiedź "ptak". "Skąd to wiecie?". Co sprawia, że ptak jest ptakiem? Ważniejsze nawet: co sprawia, że my o tym wiemy, że patrząc na jakiś obiekt mówimy "to ptak". Dlaczego potrafimy przyporządkować ta nazwę tak wielu desygnatom, po czym porzucamy je, nie poświęcając im ani chwili uwagi? Ci sami uczniowie proszeni o opisanie kraski, patrząc na nią z bezpiecznej odległości metra, powiedzieli, że ma dziób i pióra. Dopiero poproszeni o zamkniecie oczu odkryli, że mogą jej dotknąć, powąchać... Byli zdumieni, że jest tak miękka.

Zatracamy zdolność zdumiewania się. Zbyt wiele spraw stało się dla nas błahymi, nic nieznaczącymi elementami codzienności. A ja boję się dnia, kiedy pójdę do pracy, wrócę z niej, ugotuję obiad i pójdę spać, zupełnie jak dzień, dwa i trzydzieści wcześniej. Boję się dnia, w którym zatracę zdolność zachwycania się światem, przestanę dostrzegać kształty płatków śniegu, zapach wilgotnej ziemi, miękkość trawy pod stopami i szelest kartek książki...

Od przyzwyczajenia, zachowaj nas Panie!

początek

Podobno zwykle trudny. Powstanie tego bloga było natchnieniem chwili, impulsem, któremu poddałam się nie całkiem świadomie. Może nagromadzone we mnie myśli postanowiły znaleźć ujście?
Siedząc z kubkiem herbaty w dłoniach i czytając przemyślenia pewnej przemiłej osoby (ioannahh), postanowiłam nagle wrócić do zwyczaju sprzed lat i notować tutaj to, co rodzi się w różnych chwilach dnia.
Oby było dobre...