wtorek, 25 grudnia 2012

Świąteczne czytanie


Na wstępie pragnę Wam życzyć radości płynącej ze Świąt Bożego Narodzenia. Nie tylko dzisiaj, ale przez cały rok. Rodzinnej atmosfery, spokoju, dobrze spędzonego czasu i odpoczynku. 
Miały być piękne i białe, ale śnieg nie dopisał, temperatura natomiast momentami jest bardziej odpowiednia do Świąt Wielkiejnocy, niż Bożego Narodzenia... Ale klimat i tak jest, jest też radość.


Są świecidełka i świeczki wszelakie, jest i choinka. W tym roku u mnie maleńka i prawdziwa, w doniczce. Na wiosnę dołączy do świerka, który spędzał ze mną Święta dwa lata temu a teraz mieszka w ogródku. W ramach ozdób kilka słomianych gwiazdek, złote szyszki i lampki. Minimalizm i prostota. Urzekają mnie. A jak wyglądają Wasze choinki? I co się pod nimi znalazło? 



U mnie malutki stosik świąteczny:

  • "Miłość buja nad Szkocją" Alexander McCall Smith - przypadkowo upolowana w supermarkecie, ostatni brakujący tom w mojej kolekcji. I to za 1/3 ceny. Bardzo mnie ten przedświąteczny zakup ucieszył!
  • "Ptaki ciernistych krzewów" Colleen McCullough - prezent od przyjaciółki. Czytałam prawie dziesięć lat temu, ale z przyjemnością wracam do tej książki.
  • "Dzień miodu" Annia Ciezadlo - do recenzji dla Lubimy czytać. 
  • "Maraton. Trening metodą Gallowaya" Jeff Galloway - prezent od ojca. Odnoszą wrażenie, że to jakaś sugestia... :)
Pomimo sugestywnego prezentu, dzisiejszy dzień spędzam rodzinnie, w wolnej chwili z książką i herbatą. Na bieganie będzie czas jutro. (I w Rzymie, w Sylwestra.... takie moje marzenie :) ). Do herbaty natomiast najlepsze są ciasteczka... Pozdrawiam gorąco i świątecznie!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

O czytaniu, bieganiu i innych przyjemnościach

Obiecałam słów kilka o bieganiu... 
Pytanie, które stawiają  mi wszyscy znajomi (z niedowierzaniem, litością albo przerażeniem) brzmi: DLACZEGO?! Powiem: dlaczego nie? :) 
Nigdy, nic nie dawało mi tyle radości, ile daje bieganie i pokonywanie własnych ograniczeń. To radość prosta, która w dodatku zawsze jest w zasięgu ręki. Albo butów.. Kiedy brakuje mi sił, motywacji do pracy albo jestem zwyczajnie smutna, wkładam biegowe buty i znikam na kilka(naście) kilometrów. Wielu opisuje słynne zjawisko "euforii biegacza" i.. tak, ono istnieje! Kompletnie go nie rozumiem, ale doświadczam ilekroć dam się ponieść nogom. To taka radość, której nic nie potrafi stanąć na drodze, a po lepszym treningu trzyma nawet kilka dni. Lepsze niż prochy :). Gratis lepsza kondycja i odporność - odkąd biegam, nie chorowałam i zupełnie przestałam sięgać po tabletki przeciwbólowe! No i, oczywiście, można biegać z kimś... a to już zupełnie inny temat.. 


Jak to się zaczęło? Od biegającego przyjaciela, którego fotografowałam i woziłam na zawody biegowe... Aż spróbowałam sama i totalnie mnie wciągnęło. Wystartowałam w biegu na 10 km podczas Bytomskiego Półmaratonu, potem szarpnęłam się na cały półmaraton (Silesia) i bieg górski na Górę św. Anny (16 km). Teraz łapię krótkie trasy w ramach biegów okolicznościowych - Dzień Niepodległości, Barbórka czy 6 grudnia - zabawa jest zawsze wspaniała, atmosfera niesamowita (widzieliście kiedyś dwustu ludzi biegnących w mikołajkowych czapkach przez las?).


Po startach zostają koszulki, numery startowe i, tak, tak... medale. Na mecie dostają je wszyscy, ale każdy jest wyjątkowy, bo zdobyty z wysiłkiem, determinacją i inną motywacją. Później przypominają walkę, która rozgrywała się na trasie - jak trudna, a czasem heroiczna była, wie tylko biegacz... 
 

Gdybym nie napisała ani słowa o książkach, nie byłabym sobą! Na zdjęciu wyżej widać wspaniałe "Jedz i biegaj" Scotta Jurka, które właśnie czytam i mam zamiar niebawem zrecenzować. Opowieść faceta, która biega po kilkaset kilometrów motywuje do walki z tymi dystansikami, z którymi się mierzę... Więcej o książce już niedługo. 
I na koniec stop-klatka z wczorajszego Przełajowego Biegu Mikołajkowego w Kędzierzynie-Koźlu. - 10 stopni, śnieg chrzęszczący pod butami... cudo! 


piątek, 7 grudnia 2012

Stosidło grudniowe

Trochę czasu minęło od poprzedniego książkowego stosu, tym razem więc nie stosik, ale stosidło grudniowe. Jest w nim to, co dotarło w ostatnim czasie, więc to właśnie przeczytałam, czytam lub mam zamiar zacząć. Pominęłam lektury z czasów zaniedbywania bloga - po co piętrzyć i tak już spory stosik? :) 

 
Od góry:
  • "Ślady małych stóp na piasku" Anne Dauphin-Julliand - szalenie poruszająca i wzruszająca książka. Kończyłam ją czytać wczorajszej nocy, nie mogąc powstrzymać łez. Recenzja wkrótce.
  • "Róża z Wolskich. Podróż do miasta świateł" Małgorzata Gutowska-Adamczyk - pełna literackiego przepychu podróż w czasie i przestrzeni. Właśnie przeczytana. 
  • "Trafny wybór" J. K. Rowling - tu chyba nie trzeba komentarza, o książce słyszeli wszyscy. 
  • "Jezus z Judenfeldu" Jan Grzegorczyk - powieść, na którą czekałam z utęsknieniem i po którą dzisiaj sięgnęłam. Z rozkoszą. 
  • "Dalej na czterech łapach" Dorota Sumińska - już zrecenzowana, ale leżała pod ręką i żeby nie było jej smutno, trafiła na stosik :).
  • "Matka Pearl" Maureen Lee - kolejna "wojenna" powieść autorki. 
  • "Droga nadziei" Carlo Meier oraz "Kodeks Konstantyna" Paul Maier - dwie nowości wyd. Promic. 
  • "500 polskich książek, które warto w życiu przeczytać" Karolina Haka-Makowiecka i Marta Makowiecka - leksykon, z którym powoli się zapoznaję. 
  • "Itinerarium" Jakub Skiba - podróżniczo i geograficznie.
  • "Jedz i biegaj" Scott Jurek - książka, która wbrew tytułowi nie jest książką o odchudzaniu, ale opowieścią o niezwykłym biegaczu polskiego pochodzenia. Bardzo chciałam ją przeczytać, co wiąże się z moją nową pasją - bieganiem. Ale o tym w jakimś innym wpisie... 

    Jak zwykle - wszystko od lubimy czytać.pl.

środa, 5 grudnia 2012

"Dalej na czterech łapach" Dorota Sumińska


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Premiera: listopad 2012
Stron: 292
recenzja dla:

Jej wielka czworonożna rodzina

Drapek, Bubek, Ciapek, Donek, Boluś, Marusia, Mała Mi, Sarna i Szymon… Wymienienie bohaterów tej książki zajmie sporo więcej miejsca. A to tylko Ci czworonożni. Są też dwunożni, przyjaciele i rodzina pani Doroty – Tomek, Piotrek, Magda, Marta, Bogusia, Jagoda, Igor, Ania… Sporo, prawda? Rodzina jest tak wielka, że podziwiam Autorkę, która potrafi spamiętać wszystkich jej członków i związane z nimi historie. Niejeden rodzic większej gromadki pociech nie pamięta, która z nich nie jada marchewki, a Dorota Sumińska z precyzją opowiada o tym, jakie jest ulubione miejsce i pozycja do snu każdego ze swoich pupili…
„Dalej na czterech łapach” to kontynuacja „Autobiografii na czterech łapach”, ale ponieważ jest zbiorem bogato ilustrowanych opowieści i epizodów z życia autorki, można ją czytać bez znajomości pierwszej części. Swobodny, gawędziarski ton pani Doroty, jej niezwykle ciepły i emocjonalny stosunek do zwierząt i zaskakujące historie wciągają w lekturę. O czym opowiada? Przede wszystkim o dziesiątkach czworonogów, które przewinęły się przez jej dom, ale też o podróżach, często dalekich i fascynujących. Taka lektura odpręża, pozwala odpocząć myślom po pracowitym dniu, bawi, ale momentami też wzrusza.
Dorota Sumińska jest z wykształcenia weterynarzem, z zamiłowania mamą wszystkich zwierząt w potrzebie. Nie potrafi przejść obojętnie wobec ich cierpienia, a przed zaadoptowaniem wszystkich niechcianych, niekochanych, bezdomnych albo chorych czworonogów powstrzymuje ją zapewne tylko ograniczona pojemność jej domu. Każde ze zwierząt ma swoje miejsce nie tylko w domu i sercu Autorki, ale też w niniejszej książce. Historii czworonoga towarzyszą zdjęcia. Sposób, w jaki Dorota Sumińska pisze o swoich pupilach, każdego z nich traktując jak osobę z konkretną życiową historią, charakterem i uczuciami, bywa zaskakujący i ujmujący jednocześnie. Z pewnością zszokuje niektórych czytelników, stojących murem za tezą, że zwierzę to nie człowiek i nie wolno go tak traktować… Przyznaję, nawet mnie, miłośniczkę wszelkich zwierzaków, taki sposób wypowiedzi czasem trochę raził, ale, na szczęście, został on zrównoważony opowieściami o najbliższych dwunożnych. Dzięki temu została zachowana równowaga i Autorce udało się nie popaść w skrajność, a książka zyskała niepowtarzalny charakter.
Z pewnością „Dalej na czterech łapach” trafi do miłośników psów i kotów, ale znajdzie też czytelników wśród wszystkich ludzi o dobrym sercu. Bo właśnie taka jest pani Dorota. Lektura jej książki daje nadzieję i, pomimo wielu smutnych historii, napawa optymizmem. Po prostu – jest dowodem na istnienie dobrych ludzi. I między innymi dlatego warto po nią sięgnąć.