Wydawnictwo: Galaktyka
Premiera: marzec 2013
Stron: 232
recenzja dla:
Ekstremalnie niebezpieczna... przyjaźń
Wytresowałam swojego psa, przekonałam do siebie czworonoga
sąsiadów i oswoiłam kilka innych stworzeń w życiu. Całkiem sporo. Kevin
Richardson oswoił kilka lwów, hien i gepardów. Właściwie, określenie
„zaprzyjaźnił się” będzie bardziej odpowiednie, z pewnością za takie
uznałby je bohater tego tekstu. A więc Kevin zaprzyjaźnił się z lwami,
hienami i gepardami, z którymi spędza większość swojego życia. Drobiazg.
Richardson to znany wielu Polakom bohater filmów przyrodniczych i
zaskakujących zdjęć, na których przytula lwy albo wkłada im do pysków
własną głowę czy rękę. Cóż, nie on jeden. W wielu cyrkach pracują
poskramiacze i treserzy lwów, każąc wielkim kotom skakać przez obręcze i
ryczeć na zawołanie. Używają oni kijów i paralizatorów, by poskromić
koty zamknięte w klatkach, wychowane w niewoli i to z usuniętymi
pazurami. Kevin Richardson pracuje ze zwierzętami na wielkich wybiegach,
w ich środowisku, gdzie wchodzi z gołymi rękami – do lwów, którym nikt
nie usuwał pazurów. Łamie przy tym wszystkie zasady, którymi rzekomo
powinien się kierować: nie odwracaj się tyłem, nie siadaj, nie karm lwa z
ręki i nie przytulaj… Po prostu: zaprzyjaźnia się z drapieżnikami.
Książka jest z jednej strony zbiorem opowieści o lwach, hienach i
gepardach, sposobach nawiązywania z nimi relacji i kulisach pracy
afrykańskiego parku drapieżników, z drugiej – swoistą biografią autora.
Kevin nie wstydził się przyznać do młodzieńczych wyskoków, problemów,
które sprawiał rodzinie, alkoholu, podkradania aut… Opowiedział swoją
historię, w której przeciętny urwis z przedmieść zmienia się w człowieka
o niezwykłych pasjach, znanego z telewizyjnych programów. To pokazuje,
że można i warto walczyć o swoje marzenia. Co więcej – warto szukać
swojej drogi w życiu, nawet gdyby miała ona być całkowicie odmienna od
tego, czego oczekiwali nasi bliscy… i my sami. Czasem warto dać się
zaskoczyć.
Kevin opowiada z całkowitą szczerością nie tylko o swojej
przeszłości, ale też o relacjach z bliskimi, obawach, wierze i
marzeniach. Bez ogródek wyznaje, że nie lubi bliskości z innymi, poza jego żoną, jego lwami i jego psami
– oni mogą go przytulać. Nie stawia siebie w roli eksperta, przeciwnie,
cały czas zaznacza, że jego metody pracy są unikatowe, eksperymentalne i
często bardzo ryzykowne. Efekty natomiast – zachwycające. Kevin każdego
z drapieżników zna nie tylko z imienia, ale i z charakteru. O lwach
mówi jakby były ludźmi, z konkretnymi wadami i zaletami,
zainteresowaniami i talentami. Dzieli je na te, które są jak rodzina,
przyjaciele albo po prostu dalsi znajomi. Napoleon, Tau i Tsavo stają
się bohaterami książki. O każdym z nich autor pisze więcej niż o
wszystkich ludzkich postaciach w tej książce razem wziętych. Co ważne,
robi to w szalenie interesujący sposób.
„Zaklinacz lwów” to fascynująca lektura, po którą może sięgnąć każdy –
od miłośnika dzikiej przyrody, po amatora sportów ekstremalnych. A i
pasjonat dobrej książki będzie z niej zadowolony. Nie ma tutaj przemocy,
brutalnego traktowania zwierząt, nudnych szczegółów technicznych czy
przemycania życiowej filozofii, według której trzeba bratać się z
„dzikimi braćmi”. Nic podobnego. Jest niezwykła opowieść o niezwykłym
facecie i jego fascynujących czworonożnych przyjaciołach. Niesamowite
zdjęcia tylko dodają lekturze smaku.
moja ocena: 9/10
Odważny człowiek, jestem pełna podziwu dla takich ludzi. Ode mnie niestety zwierzęta wyczuwają że się boję.
OdpowiedzUsuńOdważny odważny, jakbym czytał jakiś coaching biznesowy. Sporo inspiracji ;)
OdpowiedzUsuń