Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Premiera: czerwiec 2012
Stron: 416
recenzja dla:
Dla miłośniczek romansów
"Kocha, nie kocha" to powieść dedykowana miłośniczkom romansów
porywających, trzymających w niepewności i zaskakujących żarem uczuć
bohaterów. Nie wyobrażam sobie mężczyzny czytającego tę książkę. Choć,
kto wie, może mam po prostu słabą wyobraźnię?
Książka Rachel Herron przenosi nas w świat tak odmienny od polskiej
codzienności, że aż bajkowy. Wraz z główną bohaterką Abigail trafiamy do
urokliwej miejscowości, pełnej wzgórz, pasących się owiec i wielkich
gospodarstw. To świat, którym rządzą prawdziwi mężczyźni – silni,
zapracowani, ogorzali od słońca i… patrzący na kobiety z pobłażaniem,
politowaniem lub… pożądaniem (dotyczy najładniejszych niewiast). Taki
jest lub wydaje się być Cade, główny bohater książki. To do jego
gospodarstwa trafia Abigail, stając się właścicielką zrujnowanego domku
na jego terenie. Jak to możliwe? Okazuje się, że sprawa została
ukartowana przez Elizę, wielką sławę świata robótek ręcznych, znaną z
talentu do przędzenia i robienia na drutach. Starsza pani zapisała w
testamencie całe gospodarstwo Cade’owi, którego właściwie wychowywała
jako ciotka, natomiast mały domek na jego obszarze - Abigail, z którą
zaprzyjaźniła się mieszkając w mieście.
Nasza bohaterka jest młodą i piękną kobietą, której największym hobby jest robienie na drutach. Właściwie to nawet praca – Abigail zajmuje się pisaniem książek o robótkach i opracowywaniem nowych wzorów. Ucieka z miasta, próbując uwolnić się od prześladującego ją mężczyzny i tak trafia na farmę Cade’a. On sam jest rozwścieczony decyzją ciotki o podziale ziemi i obecnością zupełnie obcej dziewczyny. Z czasem zauważa jednak pewne plusy posiadania takiej sąsiadki. Co więcej, zauważa samą sąsiadkę, do której coś go przyciąga, wbrew niechęci, którą sobie obiecał. A jak na swojego gospodarza reaguje Abigail? Bardzo emocjonalnie i… zmiennie.
Powieść cechuje wartka akcja i zgrabna narracja. Z pewnością wciąga czytelniczkę w wydarzenia i nie pozwala pozostać obojętną. Niestety, momentami też śmieszy lub irytuje infantylizmem bohaterów, patetycznymi opisami i przekoloryzowanymi wydarzeniami. Chwilami przypomina wręcz wenezuelską lub brazylijską telenowelę, pełną namiętnością, pożądania i wydarzeń tyle tragicznych i porywających, co nierealnych. Właśnie tutaj można wpasować sceny ratowania ukochanej w ostatniej sekundzie przed wybuchem szopy pełnej butli z rozpuszczalnikami (tak, słusznie przypuszczacie - ratowania z narażeniem życia, przez zakrycie jej własnym ciałem!) czy nagłego wybuchu pożądania podczas przypadkowego spotkania bohaterów w łazience. Opisy "mięśni drgających na nagim torsie" i tym podobnych, tylko potęgują moje odczucia.
Nie jest to z pewnością ambitna lektura dla miłośników wartościowych książek z przesłaniem. Takich rozczaruje swoim infantylizmem. Doskonale za to nadaje się do czytania podczas wakacji, jako niezobowiązująca i niewymagająca myślenia powieść pełna emocji, trzymająca w napięciu i… rozbudzająca marzenia. Z pewnością sprawi wiele radości podczas wakacyjnej podróży, ale też rozgrzeje w zimowy wieczór, najlepiej w towarzystwie gorącej herbaty lub lampki wina.
Nasza bohaterka jest młodą i piękną kobietą, której największym hobby jest robienie na drutach. Właściwie to nawet praca – Abigail zajmuje się pisaniem książek o robótkach i opracowywaniem nowych wzorów. Ucieka z miasta, próbując uwolnić się od prześladującego ją mężczyzny i tak trafia na farmę Cade’a. On sam jest rozwścieczony decyzją ciotki o podziale ziemi i obecnością zupełnie obcej dziewczyny. Z czasem zauważa jednak pewne plusy posiadania takiej sąsiadki. Co więcej, zauważa samą sąsiadkę, do której coś go przyciąga, wbrew niechęci, którą sobie obiecał. A jak na swojego gospodarza reaguje Abigail? Bardzo emocjonalnie i… zmiennie.
Powieść cechuje wartka akcja i zgrabna narracja. Z pewnością wciąga czytelniczkę w wydarzenia i nie pozwala pozostać obojętną. Niestety, momentami też śmieszy lub irytuje infantylizmem bohaterów, patetycznymi opisami i przekoloryzowanymi wydarzeniami. Chwilami przypomina wręcz wenezuelską lub brazylijską telenowelę, pełną namiętnością, pożądania i wydarzeń tyle tragicznych i porywających, co nierealnych. Właśnie tutaj można wpasować sceny ratowania ukochanej w ostatniej sekundzie przed wybuchem szopy pełnej butli z rozpuszczalnikami (tak, słusznie przypuszczacie - ratowania z narażeniem życia, przez zakrycie jej własnym ciałem!) czy nagłego wybuchu pożądania podczas przypadkowego spotkania bohaterów w łazience. Opisy "mięśni drgających na nagim torsie" i tym podobnych, tylko potęgują moje odczucia.
Nie jest to z pewnością ambitna lektura dla miłośników wartościowych książek z przesłaniem. Takich rozczaruje swoim infantylizmem. Doskonale za to nadaje się do czytania podczas wakacji, jako niezobowiązująca i niewymagająca myślenia powieść pełna emocji, trzymająca w napięciu i… rozbudzająca marzenia. Z pewnością sprawi wiele radości podczas wakacyjnej podróży, ale też rozgrzeje w zimowy wieczór, najlepiej w towarzystwie gorącej herbaty lub lampki wina.
moja ocena: 6/10
Przecież nie zawsze to, co czytamy musi być ambitne i wartościowe, takie lektury są idealnymi 'przerywnikami', aby trochę odpocząć od klasyki czy kryminałów :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń