czwartek, 9 grudnia 2010

zachwyt!

Zastanawiałam się dzisiaj jakie słowo mogłoby mnie definiować. Przyszło jedno, zupełnie automatycznie. ZACHWYT. Tak, zdolność zdumiewania się, zachwycania rzeczywistością stanowi człowieka. Wciąż uczę się postrzegania świata na nowo, bez utartych schematów, przyzwyczajeń, kategorii, rubryk... Uczę się schodzenia z głęboko wydeptanych ścieżek codzienności, wyskakiwania z torów, w które wbija szara codzienność i zachwycania się tym, co wokół.

Niedawno podczas zajęć w szkole pokazałam uczniom kraskę. Na pytanie "co to jest?" uzyskałam, całkiem słuszną, odpowiedź "ptak". "Skąd to wiecie?". Co sprawia, że ptak jest ptakiem? Ważniejsze nawet: co sprawia, że my o tym wiemy, że patrząc na jakiś obiekt mówimy "to ptak". Dlaczego potrafimy przyporządkować ta nazwę tak wielu desygnatom, po czym porzucamy je, nie poświęcając im ani chwili uwagi? Ci sami uczniowie proszeni o opisanie kraski, patrząc na nią z bezpiecznej odległości metra, powiedzieli, że ma dziób i pióra. Dopiero poproszeni o zamkniecie oczu odkryli, że mogą jej dotknąć, powąchać... Byli zdumieni, że jest tak miękka.

Zatracamy zdolność zdumiewania się. Zbyt wiele spraw stało się dla nas błahymi, nic nieznaczącymi elementami codzienności. A ja boję się dnia, kiedy pójdę do pracy, wrócę z niej, ugotuję obiad i pójdę spać, zupełnie jak dzień, dwa i trzydzieści wcześniej. Boję się dnia, w którym zatracę zdolność zachwycania się światem, przestanę dostrzegać kształty płatków śniegu, zapach wilgotnej ziemi, miękkość trawy pod stopami i szelest kartek książki...

Od przyzwyczajenia, zachowaj nas Panie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz