poniedziałek, 9 kwietnia 2012

"Nieznośna lekkość maślanych bułeczek" Alexander McSmith


Wydawnictwo: Muza
Premiera: marzec 2012
Stron:320
recenzja dla:

Powrót na 44 Scotland Street

Alexander McCall Smith kolejny raz zaprasza czytelników w odwiedziny do kamienicy przy 44 Scotland Street. I chociaż to już piąta taka wizyta, absolutnie nie jest nudno! Co więcej, bohaterowie, których znamy już dość dobrze, są jak starzy znajomi, za którymi tęskni się przez te kilka miesięcy, pomiędzy premierami kolejnych tomów serii.
W „Nieznośnej lekkości maślanych bułeczek”, oprócz zwyczajnego życia mieszkańców Edynburga, znajdziemy tym razem także opisy zdarzeń nietypowych, wręcz sensacyjnych! W mieście pojawi się Pretendent do tronu, znajdzie się także cenny obraz niewiadomego pochodzenia, zaginie za to filiżanka, a nawet dwie. Nasi bohaterowie trafią na pogrzeb gangstera, jeden z nich omal nie utonie w oceanie, a pewna mieszkanka kamienicy przy 44 Scotland Street będzie podejrzana o handel narkotykami... Oczywiście, nie zabraknie też ulubionego bohatera większości czytelników – małego Bertiego. Chłopiec nadal ma sześć lat, nieprzeciętną inteligencję i „osobistą trenerkę” zamiast matki. Ta ostatnia wciąż zmusza syna do odbywania sesji z psychoterapeutą, który, według Bertiego, jest bardziej niż tatuś, podobny do nowego braciszka... Niestety, nawet tej rodziny nie ominą kłopoty – dr Fairbairn opuści Edynburg, zmuszając Irene do znalezienia synowi nowego terapeuty, a chwilę później jej własny mąż poprze „absurdalny” pomysł syna - wstąpienia do skautów. Dlaczego akurat tam? Bo do skautów przyjmują tylko chłopców, a przynajmniej tak myśli Bertie, dopóki Olive, uparcie podająca się za jego dziewczynę, nie udowadnia mu, że jest inaczej... Nie będzie to jedyny wątek miłosny. W tym tomie opowieści, aż gęsto jest od zaręczyn, ślubów, podróży poślubnych... Nawet dwójka bohaterów, których znamy od początku książki, zaczyna jakby zwracać na siebie większą uwagę...
Potwierdzam opinię „The Times”, że książki McCall Smitha są jak gorące kakao w mroźny wieczór i jak ciepła bielizna na zimowe dni. Zgadzam się również ze stwierdzeniem, że powinny być przepisywane przez lekarzy. Samopoczucie poprawiają zdecydowanie, a przy tym nie potrafię sobie wyobrazić, że mogą się znudzić... Są niczym tytułowe maślane bułeczki, których nigdy dość. I jak nieznośna jest lekkość maślanych bułeczek, tak nieznośna jest świadomość, że na kolejny tom „44 Scotland Street” będziemy musieli jeszcze poczekać...

moja ocena: 9/10

3 komentarze:

  1. Czytałam pierwszą część przygód Bertiego i wiem, że mogę brać każdą kolejną część w ciemno, bo mam pewność, że będzie to dobra ksiażka :D Jak zwrócę obecny stosik muszę pożyczć pozostałe części :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brakuje mi w kolekcji tomu 3, ale mam nadzieję, że to nadrobię ;).

      Usuń
  2. Jakoś nie miałam okazji trafić na 44 Scotland Street, ale kiedyś mam nadzieję, że to mi się uda :D

    OdpowiedzUsuń