sobota, 11 lutego 2012

"Wiadomość z nieba"


Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Premiera: listopad 2011
Stron: 300
recenzja dla:

Żyć w tempie 60 cudów na minutę

„Wiadomość z nieba” to książka zaskakująca. Chociaż traktuje o sprawach najważniejszych i najtrudniejszych, o miłości, cierpieniu, bezsilności i umieraniu, trudno się w niej dopatrzeć patosu albo gry na emocjach. Jest prosta, w pewien niezwykły sposób jasna, przejrzysta. Z całkowitą szczerością opowiada o tym, czego doświadczali przez wiele dni rodzice umierającej na raka sześciolatki.
Brooke i Keith Desserich nie są pisarzami, a pomimo tego stworzyli arcydzieło. Włożyli swoje serca w treść tego dziennika, chcąc utrwalić wszystko jak najdokładniej. I nie robili tego dla siebie, ale dla Grace – młodszej córeczki, zbyt małej jeszcze by zrozumieć chorobę Eleny i zapamiętać siostrę. Z czasem okazało się, że pisali dla niej, ale też dla tysięcy internautów, którzy trafili na ich stronę i pokochali Elenę, której nigdy nie znali…
Elena to dziewczynka, której trudno nie kochać. Pełna życia sześciolatka, miłośniczka książek, galerii sztuki, „Słoneczników” van Gogha, opasek do włosów i różowego koloru. Pełna życia i będąca całym życiem swoich rodziców. W czwórkę tworzą szczęśliwą rodzinę. Planują wakacje, przebudowę domu, który stal się przyciasny dla dwóch dziewczynek… I nagle czas się zatrzymuje. Dokładnie w momencie, kiedy Elena trafia do szpitala, a jej rodzice, obok diagnozy glejaka pnia mózgu, słyszą wyrok. Zostało im 135 dni, bo tak umiejscowiony nowotwór jest prawie całkowicie nieuleczalny. Jednak to jedno małe słowo - „prawie”, daje im nadzieję i ogromną siłę. Rozpoczynają walkę, która zdaje się być od początku skazana na przegraną. Ale nie dla nich. Tutaj każdy kolejny dzień jest zwycięstwem, a każda sekunda cudem. Keith zapisuje pewnego dnia, że teraz życie nabiera innego tempa – 60 cudów na minutę.
Czy sześć lat to wystarczająco by przeżyć swoje życie dobrze? Czy w ciągu kilku miesięcy można zmieścić to, na co inni będą mieli dziesiątki lat? Jak żyć, kiedy ma się świadomość znaczenia każdej sekundy i nawet godzina snu wydaje się marnotrawieniem cennego czasu? Jak można spokojnie patrzeć na cierpienie kochanego dziecka? Co robić, jeśli zapytane o marzenia, powie, że chce kupić białą suknię i mieć piękny ślub z dziewczynkami sypiącymi kwiaty? I wreszcie: dlaczego TO spotyka właśnie nasze dziecko? Dlaczego TO musi spotykać jakiekolwiek dziecko? Te pytania stawiają sobie rodzice Eleny i próbują na nie odpowiadać na stronach „Wiadomości z nieba”. Ich zapiski rozróżniono przy pomocy kursywy, dzięki czemu można uchwycić różne spojrzenia na te same sprawy… Ich wspólnym mianownikiem jest z pewnością nadzieja.
Brooke i Keith opisując to, co przeżyli, nie wstydzą się przyznawać do łez, do swoich słabości i obaw. Ale znacznie ważniejsze jest to, czego się nauczyli i co zawarli w książce jako przesłanie. Pokazują, na czym polega prawdziwa ojcowska i macierzyńska miłość, jak ważne jest jej okazywanie przez proste, codzienne sprawy – wspólne czytanie, rytuał wieczornych łaskotek czy przytulanki podczas oglądania kreskówek. Uczą nas znaczenia każdej minuty i sekundy, skłaniają do zastanowienia się czy to, co robimy jest faktycznie istotne, czy nie marnujemy czasu, który można spędzić z bliskimi…
To książka, która zmienia czytelnika, kształtuje jego spojrzenie na otaczającą rzeczywistość i upływający czas. Nie pozostawia obojętnym. Dlatego na mojej półce zajęła już miejsce wśród tych najlepszych. I mam nadzieję, że nie pozostanie tam długo, bo wciąż będzie przez kogoś czytana… 

moja ocena: 9/10  doskonała książka! 

1 komentarz:

  1. Kasiu po tej recenzji napewno ta książka nie będzie długo stała na twojej półce (jak większość twoich książek).
    Choć ja sama obawiam się ją przeczytać - po "Oskar i pani Róża" nie umiałam się pozbierać więc obawiam się, że po tej może być gorzej. Mam nadzieje jednak, że kiedyś po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń