piątek, 16 marca 2012

"Puszczyk" Jan Grzegorczyk


Wydawnictwo: Znak
Premiera: styczeń 2012
Stron: 432
recenzja dla:

Grzegorczyk trzyma poziom

Książki Jana Grzegorczyka mają w sobie coś takiego, co sprawia, że są łatwo rozpoznawalne. I nieistotne, czy czytamy o ludzkich dramatach, umieraniu, kapłańskim światku i jego urokliwych bohaterach, świętej Faustynie, czy zmęczonym życiem pisarzu, który nagle zmienia się w detektywa – po prostu wiemy, że to Grzegorczyk i koniec. Kiedy próbowałam zdefiniować owo „coś”, odkryłam, że to zadanie praktycznie niewykonalne... Na czym więc polega geniusz autora? Myślę, że tkwi w spojrzeniu na rzeczywistość – ostrym i bardzo szczegółowym, odzierającym z masek i pozorów. Polega na umiejętności przelania spostrzeżeń na papier w sposób prosty, szczery i całkowicie pozbawiony lukru. Grzegorczyk nie koloruje szarej rzeczywistość, nie tworzy bohaterów idealnych, a przez to nierealnych, nie organizuje im niesamowitych splotów wydarzeń z obowiązkowym happy endem. Czy którykolwiek z nich jest doskonały albo zwyczajnie szczęśliwy? Nie. Są frustraci, starzy kawalerowie, zrzędliwe stare panny, rozwodnicy i wdowcy, księża niepewni powołania, oszuści wszelkiej miary, ludzie rozczarowani, zagubieni, skończeni lub zwyczajnie zmęczeni życiem. Dokładnie tacy jak my, nasi sąsiedzi i koledzy z pracy. Bohaterowie Grzegorczyka są tak prawdziwi, że nie potrafimy się oderwać od lektury ich przygód!
Stanisław Madej, którego poznaliśmy już w „Chaszczach”, jest takim właśnie nieidealnym bohaterem – ma swoje lata, a nadal jest samotny, pisał, ale kariery nie zrobił, ostatecznie uciekł z miasta i od swojego życia, żeby ukryć się w leśnej głuszy. Miał zamiar wrócić do pisania, ale… znowu wyszło nie do końca tak, jak planował. Pewnej nocy odnajduje w parafialnym kościele zwłoki proboszcza. Wszyscy są przekonani, że śmierć księdza była nieszczęśliwym wypadkiem, ale Madej w to nie wierzy. Zwłaszcza, że proboszcz miał mu przekazać książkę, która teraz zniknęła, a spod kościoła w chwilę po śmierci duchownego odjechał jakiś samochód... Postanawia więc, rozwiązać zagadkę własnymi siłami. Szybko znajdują się osoby, które twierdzą, że mają ten sam cel. Problem polega na tym, że nie wszystkie są szczere i chcą pomóc Stanisławowi. A przekonanie się, kto jest po jego stronie, będzie wymagało sporego sprytu i wystawienia na próbę przyjaźni. Oczywiście, w całej historii nie zabraknie kobiet i kłopotów związanych z interpretacją relacji damsko-męskich. Będą bohaterowie niezwykli, zabawni i ci poharatani przez życie. A taki zestaw gwarantuje wciągającą lekturę.

Z czystym sumieniem mogę polecić „Puszczyka” każdemu, kto ceni dobre, realistycznie zarysowane opowieści i nie potrzebuje w nich upiększeń i happy endów. Czyli każdemu, kto lubi czytać o prawdziwym życiu. Więcej, podejrzewam, że w ciemno mogłabym polecać każdą nową książkę Jana Grzegorczyka. I mam nadzieję, że tych jeszcze sporo przed nami...

moja ocena: 9/10

4 komentarze:

  1. Całkiem niedawno miałam okazję czytać tę książkę i również przypadła mi do gustu:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze okazji jej czytać, ale słyszałam sporo dobrego o tej książce i tylko czekam, aż nadarzy się okazja zatopienia się w lekturze. :)
    Pozdrawiam serdecznie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraziłaś mnie Grzegorczykiem :P ja już się nie moge doczekać aż pożyczę od Ciebie tą książkę :) Jeszcze "Chaszcze" musze nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zdecydowanie zalecam rozpocząć od "Chaszczy" :)

      Usuń